Najciekawsze jest zawsze przed nami cz. 5

 

STO BRAM ORTODOKSJI

        Me’a She’arim (hebr. sto bram) to najbardziej znana ultraortodoksyjna dzielnica żydowska w Jerozolimie. Zbudowana w latach 70-tych XIX w. przez mieszkańców przeludnionego starego miasta. Początkowo otoczona murem z bramami, dziś

 

odgrodzona murem mentalnym od otaczającego świata.

Dzielnica jest powszechnie dostępna w dni powszednie. W szabat i żydowskie święta religijne na rogatkach ustawiane są szlabany. Wjazd mają tylko karetki pogotowia, straż pożarna i inne pojazdy uprzywilejowane. Mieszkańcy nie życzą sobie aby ktokolwiek swoją obecnością zakłócał im świętowanie.

 

Nie wtrącajcie się w nasze życie

        Dla przybyszów z zewnątrz to atrakcja turystyczna. To tak jakby przenieść się 150 lat wstecz do żydowskiej dzielnicy w Piotrkowie Trybunalskim albo Łomży, Lublinie albo Tarnopolu, Drohobyczu, Witebsku czy do małego sztetł (miasteczka) gdzieś na kresach Rzeczypospolitej. Spacer główną ulicą, także o nazwie Me’a She’arim, zajmuje około pół godziny. Co najwyżej we trzy, cztery osoby razem. Większa zwarta grupka może się narazić na nieprzyjazne gesty. Obecność grupy kilkunasto-, kilkudziesięcioosobowej oznaczałaby prowokację.

Odwiedzających, zarówno kobiety jak i mężczyzn obowiązuje skromny ubiór, z zakrytymi ramionami i kolanami. Pasażerowie autokarów przejeżdżających przez dzielnicę mogą robić zdjęcia, ale bez flesza. Zdarzało się, że były obrzucane foliowymi woreczkami z wodą albo zgniłymi owocami.

Dla miejscowych to sposób na życie wedle własnego wyboru. My nie wtrącamy się w wasze życie, wy nie wtrącajcie się w nasze. Nikt nie lubi jak inni przyglądają się nam jak małpom w klatce.

 

Strażnicy miasta

        Mieszkańcy dzielnicy ubrani są

w tradycyjne żydowskie stroje,

znane z filmów czy starych fotografii. Mężczyźni w białe koszule, czarne marynarki, kapoty, buty, spodnie albo pantalony do kolan i białe skarpety. Jeżeli idą do synagogi lub pod Ścianę Płaczu zakładają

chusty modlitewne, zwane tałes (hebr. tallit).

Na głowach jarmułki, kapelusze albo – bardziej świątecznie –

okrągłe futrzane sztrejmle, zwane toczkami lub lisiurami.

Na sztrejmel czy kapelusz nakłada się

 

zwykłe foliowe reklamówki przeciwdeszczowe.

Nakrycie głowy nie ma żadnej dystynkcji religijnej. Nierozpoznawalne dla laika różnice w detalach stroju oznaczają przynależność do określonego dworu rabinackiego.

Zdarza się widzieć

osobników w złotych lub srebrnych chałatach,

czasami w paski. To członkowie samozwańczej straży miejskiej, zwanej Neturei Karta. Kwestionują prawowitość istnienia państwa Izrael, twierdzą że prawdziwe państwo żydowskie powstanie wtedy, kiedy przyjdzie Mesjasz.

Kobiety noszą się

       

 

kolorowo ale nie krzykliwie.

Spódnice do kostek albo do połowy łydek. Żadnych spodni. Luźne koszule, bluzki, żakiety, dłuższe lub krótsze płaszcze.

W myśl tradycyjnych kanonów żydowskich atrybutem piękna kobiety są jej włosy. Dlatego panny na wydaniu mają włosy odsłonięte, ewentualnie przykryte chustką na niepogodę. Mężatki na ogolonych głowach noszą peruki. Mają już męża, nie ma powodu dla którego miałyby się podobać innym mężczyznom.

Bardzo rzadko, ale zdarza się zobaczyć kobietę ubraną od stóp do głów jak muzułmanka, z luźną burką na twarzy. To Neturei Karta w damskim wydaniu.

 

Koszerne komórki

        Turysta nie ma możliwości zajrzeć do ultraortodoksyjnego mieszkania. Gdyby miał, zobaczyłby że żyje się skromnie, żeby nie powiedzieć biednie.

 

Sześcioro, ośmioro,

czasami ponad dziesięcioro dzieci. Ojciec zgłębia nieustannie święte pisma w jesziwach (szkołach religijnych), z czego ogarniająca dom i gromadkę dzieci matka jest dumna. Żyją przede wszystkim z zasiłków. Jeżeli pracują to raczej dorywczo – częściej ona niż on.

Zobaczyłby także, że w domu nie ma radia ani telewizora, a jeżeli jest komputer to z dostępem do sieci koszernej, zatwierdzonej przez rabina. Podobnie jak w telefonie komórkowym, który służy do tego, do czego został wynaleziony, czyli

do rozmowy, a nie surfowania w necie.

Mieszkańcy Me’a She’arim nie mają skąd dowiedzieć się o wydarzeniach w szerokim świecie. O tym, co w najbliższym otoczeniu dowiadują się z paszkwili, czyli obwieszczeń na tablicach ogłoszeniowych lub ścianach kamienic.

Podczas pandemii koronawirusa, tak tu jak i w innych ultraortodoksyjnych dzielnicach i osiedlach nie przejmowano się zbytnio zaleceniami zachowania dystansu społecznego. Zdarzały się przyjęcia weselne na ponad tysiąc osób, uroczystości pogrzebowe znanych rabinów z udziałem ponad dwudziestu tysięcy żałobników. Interweniujących policjantów wyzywano od nazistów i gestapo.

Liczebność ultraortodoksów w Izraelu szacuje się na ponad 800.000, tj. ok. 12% populacji.

 

Kolejny wpis Ściana Płaczu (Jerozolima)

 

Przewodnik zaprasza na szczyt Góry Eibal, gdzie Izraelici stali się narodem.

https://www.facebook.com/shlomo.leshnovolsky/posts/1623901851137036

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *