Obyś w ciekawych czasach pilotował cz. 2

CYKLIŚCI NA PUSTYNI


Z Jerozolimy na lotnisko Ramon pod Ejlatem trzeba liczyć ponad pięć godzin jazdy. Pobudka 04:15, wyjazd z hotelu 05:00. Suchy prowiant zamiast śniadania. Hotelowa kuchnia standardowo wieczorem przygotowała po jajku na twardo, serek topiony, zielony ogórek (jada się go bez obierania skórki), dżemik, małą wodę.

Na bardzo wczesny poranek zamówiła pitę w pobliskiej piekarni (pita to pszenny chlebek wielkości naleśnika, ale dwuwarstwowy, dużo grubszy). Świeżutka przyjechała z piekarni z 15-minutowym opóźnieniem, ale niejako tytułem rekompensaty pachniała smakowicie w całym autokarze.

Tak wczesny wyjazd znajduje uzasadnienie w tym, że izraelskie przepisy wymagają aby na lotnisku zameldować się na trzy, góra dwie i pół godziny przed startem samolotu. Ponadto trzeba mieć rezerwę czasową na wypadek jakichś nieprzewidzianych okoliczności.

I taka okoliczność, czyli

wyścig kolarski na pustyni Negev,

oczywiście wystąpiła. Impreza organizowana w niektóre soboty od kilku lat, jako że kiedy turyści odlatywali z wojskowego lotniska Ovda, blokada drogi miała miejsce w okolicach Micpe Ramon, ogromnego zapadliska erozyjnego, zwanego potocznie kraterem.

Tym razem policja wstrzymała ruch pod Hazevą, w dolinie Arava, zamykając drogę 90 w kierunku Ejlatu i drogę 227 na Micpe Ramon.

Widocznie kolarze ścigali się „dookoła Wojtka”,

czyli po tzw. pętli. Nasz autokar był piątym albo szóstym zatrzymanym pojazdem więc kto wie, gdybyśmy przyjechali może 10-15 minut wcześniej, pojechalibyśmy dalej, a tu – szlaban. Przed nami stał m.in. autokar grupy Wiktora, z którą jechał przewodnik Ze’ev. Już pertraktował z policjantami.

Argumenty, że jedziemy na lotnisko, że samolot nie będzie czekał, nie możemy się spóźnić i wreszcie żeby nam chociaż pozwolili podjechać niespełna trzy kilometry dalej do przydrożnego zajazdu, gdzie zaplanowaną mieliśmy przerwę na toaletę, kawę, herbatę, śniadanie były niczym groch rzucany o ścianę.

Policjanci odpowiadali niewzruszenie, że takie są zasady i nie mogą nas puścić. Jak długo postoimy? Nie wiadomo. Zgodzili się ostatecznie, że możemy tam dojść poboczem, ale nie wykraczając poza boczną linię ciągłą, w zwartym zorganizowanym szyku.

Droga została odblokowana po jakiejś godzinie od naszego przyjazdu, a rezerwa czasowa skonsumowana z nawiązką. Na lotnisko przyjechaliśmy na dosłowne last minute.

Korona, korona…

Liczebność kolejnej grupy – wkrótce okazało się, że ostatniej – zmniejszyła się o trzy osoby, które zrezygnowały z wycieczki w ostatniej chwili.

Narastająca epidemia koronawirusa zaczęła kształtować reguły dnia codziennego miejscowym i turystom. Nie wprowadzono jeszcze obowiązku noszenia maseczek, ale powitanie „z łokcia” albo

 

„z buta”

zastąpiło podanie ręki. W hotelach i niektórych sklepach pojawił się płyn do dezynfekcji dłoni.

W hotelu Angel w Betlejem, w którym koronawirusa zostawiła pielgrzymka z Grecji zamknięto na kwarantannie pielgrzymów z USA. Na turystycznych forach internetowych studiowany był co do przecinka program wycieczki zakażonych studentów z Korei Południowej – byli tu a tu, tego a tego dnia, o tej i o tej godzinie. Informacja, że z lotniska Ben Gurion pod Tel Avivem zawrócono do Seulu samolot z turystami południowokoreańskimi nikogo już nie zdziwiła.

Pilotowana przez Macieja grupa czekała na granicy jordańskiej kilka godzin w niepewności na zgodę na wjazd do Izraela. Do hotelu Pearl of the Valley pod Górą Tabor, gdzie zakwaterowane zostały obie grupy, przyjechali około 22.00. Restauracja hotelowa trzymała dla nich ciepłą kolację.

W różnych miejscach od czasu do czasu słyszeliśmy wypowiadane w naszym kierunku „korona, korona…”

Ze względu na zamknięcie Palestyny z programu zniknęło zwiedzanie bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem i fakultatywna wycieczka do Jerycha. W zamian poszerzone zwiedzanie Jerozolimy i

starego miasta w Akce.

Ze względu na kolejne załamanie pogody i brak możliwości dojazdu na Masadę, pojechaliśmy do parku narodowego Dobrego Samarytanina pod Jerozolimą, utworzonego w miejscu gdzie wg tradycji nieznajomy pomógł bezinteresownie bliźniemu w potrzebie.

Do Jerozolimy, gdzie mieliśmy trzy ostatnie noclegi, wjeżdżaliśmy przez punkt kontrolny Ma’ale Adummim, ten sam co w ubiegłym tygodniu.


Tym razem każdy autokar kierowany był od razu na pobocze,

a żołnierze pytali kiedy i dokąd grupa wylatuje. Trzeba było podać numer rejsu samolotu. Pytali także o hotel, do którego jedziemy i program zwiedzania oraz czy byliśmy w Palestynie. Grupa nie, ale pilot tydzień wcześniej …owszem.

Trzymano nas trzy godziny i czterdzieści minut. Przez ten czas zadawałem sam sobie pytanie, czy jeżeli zapytają mnie wprost czy w Palestynie byłem to co odpowiedzieć? – Powiem tak, to będą nas trzymać nie wiadomo jak długo. – Powiem nie, a wyjdzie że mijam się z prawdą, konsekwencje mogą być jeszcze poważniejsze.

Na szczęście mnie nie pytano. Tym razem informacji udzielał Adam, przewodnik który z nami jechał.

Linia czarterowa WizzAir, z którą mieliśmy wracać z Ejlatu do kraju, zawiesiła loty więc biuro zorganizowało rejs powrotny samolotem LOT-u z Tel Avivu. Była sobota, 14 marca.      

Podpowiedziałem turystom, żeby po wylądowaniu na Okęciu zdjęli opaski, które założono na nasze bagaże na Ben Gurionie. Tak w Izraelu jak i w Polsce byliśmy przecież tymi samymi turystami, kojarzącymi się miejscowym z koronawirusem.

Na Okęciu

do samolotu weszli terytorialsi.

Każdemu zmierzyli zdalnie temperaturę i zebrali karty lokalizacyjne, które personel pokładowy rozdał pasażerom. Przy odbiorze bagaży turystka z grupy zwróciła uwagę, że nie zdjąłem opaski ze swojej torby. Zrobiłem to natychmiast.

 

Następny odcinek Spokój panuje w Damaszku

6 komentarzy do “Obyś w ciekawych czasach pilotował cz. 2

  1. Fajnie, moja grupa to praktycznie byla ostatnia, ktora weszla do Bazyliki Grobu Panskiego… w marcu… 11.03.20 i praktycznie od 15.03. turystyka byla u nas zawieszona… do dzis

  2. Do Izraela chyba jako ostatnie mogły wjechać grupy z Jordanii, które w programie miały zwiedzanie obu krajów. Wyloty do swoich krajów miały z Izraela więc musiały mieć taką możliwość.

    Wkrótce minie rok od czasu zamknięcia kraju dla turystyki zorganizowanej. Dłużej było chyba tylko za czasów drugiej intifady.

  3. Mogę się domyślać jaki towarzyszył stres podczas ten podróży. Teraz pewnie ludzie z uśmiechem to wspominają. Ale wtedy musiało wszystkich to wiele kosztować. Szkoda, że grupie nie udało się zwiedzić Bazyliki Grobu Pańskiego. Ale jest powód by wrócić znowu.

  4. Bazylikę Grobu Pańskiego w Jerozolimie udało się zwiedzić, nie było problemu. Ale i tak jest powód aby wrócić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *