Ten co chorągiewkę nosi cz. 2

KŁADĘ ARESZT NA AUTOKAR

Prom z Korfu do Sarandy to najszybszy środek komunikacji między tą grecką wyspą a Albanią. Niemniej jednak pewnego roku organizator wycieczek zdecydował się na zmianę ekspediując turystów okrężną trasą

promem z Korfu do Igumenicy

w Grecji kontynentalnej, a stąd autokarem do grecko-albańskiego przejścia drogowego Mavromati – Konispol.

Tutaj od razu trzeba zaznaczyć, że autokarem albańskim, z albańskim kierowcą i przewodnikiem lokalnym. Albańczycy przyjeżdżali z granicy, my przypływaliśmy z Korfu, wsiadaliśmy do autokaru i jechaliśmy na granicę. Kilka grup w ten sposób do Albanii wjechało i po zakończeniu objazdówki z Albanii wyjechało, system działał.

Ale pewnego razu zadziało się inaczej. Kiedy kończyliśmy wsiadanie do autokaru podszedł policjant i założył blokadę na koło. Wziął od kierowcy dokumenty pojazdu i poszedł na pobliski posterunek. Oznajmił jedynie, że autokar znajduje się na terytorium Grecji „niezgodnie z przepisami”. Ten sam autokar, który z Albanii już parę razy wcześniej przyjeżdżał… Tym razem został aresztowany i to na oczach turystów.

Prośby o zdjęcie blokady, bo jesteśmy turystami, jedziemy na granicę, mamy program, kolację i nocleg w hotelu w Albanii – oczywiście nie skutkowały. Prośby o podanie przyczyny zaistniałej sytuacji również. Na pytanie co mamy zrobić? – nie możemy czekać nie wiadomo jak długo, odpowiedź – owszem – padła: możecie wynająć inny, autokarów nie brakuje.

Igumenicki port położony jest w południowej części miasta.

Nie byliśmy zdani na koczowanie w lub przy autokarze. W pobliżu są restauracje, bary, sklepy, było gdzie usiąść, pospacerować. Ale to było dobre na godzinę, może półtorej. W miarę przedłużania się frustrującej sytuacji turyści okazywali coraz większe zniecierpliwienie.

Zawiadomiłem niezwłocznie biuro. Znający bardzo dobrze język grecki przewodnik Viktor poszedł do urzędu miasta znajdującego się niecały kilometr od portu, żeby tam prosić o pomoc. Zadzwonił oczywiście także do swego pracodawcy i zarazem kontrahenta rezydującego w Sarandzie. Informowałem turystów co robimy przesuwając jednocześnie termin odjazdu o kolejną godzinę.

Jak krzywda to do mediów

Niemniej jednak irytacja turystów narastała proporcjonalnie do uciekającego czasu.

– Niech pan interweniuje, panie pilocie, skoro jest pan bezradny… (instancją odwoławczą miała być naturalnie ambasada polska w Atenach).

– Czy nam się dzieje krzywda ponieważ miejscowa policja łamie miejscowe prawo, więc ambasada podejmie interwencję?

– ???

– W takim razie zawiadamiamy polskie media.

Wiara w zbawczość czynnika nadrzędnego jest w sytuacjach kryzysowych czymś naturalnym i powszechnym, wszak jak trwoga to do Boga. Pomoc ze strony mediów nie nadeszła, ale z Sarandy przyjechał kontrahent, czyli osoba odpowiedzialna za bieżącą organizację wycieczki. Zgłosił się na posterunek z gotówką, zapłacił wysoki mandat, przeprosił za wynikłą nie z jego winy sytuację i życzył udanej wycieczki.

Nie otrzymaliśmy wyjaśnienia co było przyczyną aresztowania autokaru. Być może z tygodnia na tydzień zmieniły się przepisy, o czym albański kontrahent nie wiedział. Tyle tylko, że autokar przepuszczony został przecież przez granicę… A być może, jak zwykle kiedy nie wiadomo o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze. Ktoś (czytaj greccy przewoźnicy) zauważył zapewne, że zagranicznych turystów wozi obca konkurencja i zwrócił się do kogo trzeba.

Biuro wyciągnęło wnioski z zaistniałego incydentu. Kolejne grupy jeździły na granicę i z powrotem autokarem greckim, a od następnego sezonu wrócił do łask

prom Korfu – Saranda, Saranda – Korfu.

Następny wpis Dron na Górze Nebo (Jordania).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *