Ten co chorągiewkę nosi cz. 1

Pilot? To ten, co z chorągiewką chodzi i nic nie robi.

Pilot jest w pracy 24 godziny na dobę. Jeżeli o drugiej, trzeciej w nocy dzwoni ktoś, kogo nie mam wpisanego w swoją książkę telefoniczną, to znaczy że coś się stało. Nikomu tego nie życzę, ale to się zdarza.

KIEROWCA NAS WIEZIE W NIEZNANYM KIERUNKU

Dojechaliśmy już do Szarm el-Szejk po zakończeniu wycieczki objazdowej po Izraelu i Jordanii, kiedy otrzymałem telefon, że kilkoro turystów pozostających przez następny tydzień na wypoczynku zakwaterowanych będzie w innym hotelu, niż ten który mieli zagwarantowany w umowie. W uzasadnieniu podano, że ów wybrany popełnił tzw. overbooking, czyli zgodził się na przyjęcie w danym terminie większej liczby gości niż rzeczywista liczba wolnych pokojów.

Przekazałem tę informację natychmiast i równie natychmiastowa reakcja zainteresowanych unaoczniła niezbicie, że oto nastąpił armagedon, apokalipsa i totalna katastrofa w jednym.

– Co? Zamiast hotelu, który wybraliśmy i za który zapłaciliśmy jeszcze w Polsce, mamy mieć jakiś inny?

– Niemożliwe, żądamy NASZEGO hotelu!

Oba hotele nowe, pięciogwiazdkowe jak to w Szarm, tylko z jedną subtelną różnicą: ten wybrany oddalony o 50, a ten zamieniony o 500 metrów od morza. Owszem, bus będzie bezpłatnie zawoził i przywoził z plaży, ale przecież to nie to samo.

Większość uczestników objazdówki została rozwieziona do swoich hoteli po trasie, ten zastępczy był ostatnim do zakwaterowania. Dotkniętych nieoczekiwaną zamianą zostało około dziesięciu osób. Szybko osiągnięty konsensus sprowadzał się do jednego: nie wysiądziemy z autokaru dopóki nie zawiozą nas do naszego hotelu. Przywódcami grupy została para, powiedzmy, państwo B.

Na klimę nas nie wezmą

Trwające jakiś czas ustalenia, że to na pewno nie jest koszmarna pomyłka, telefoniczna rozmowa z rezydentką, konsultacje z kontrahentem i biurem niczego nie dały. Kierowca oznajmił wkrótce, że nie może dłużej czekać bo musi jechać na lotnisko. Przyjechała rezydentka, przyjechał patrol egipskiej policji. Przekonywanie, namawianie, obietnica przyznania rekompensaty finansowej niczego nie zmieniły.

Pan B. zadzwonił do ambasady polskiej w Kairze z żądaniem podjęcia interwencji dyplomatycznej. W odpowiedzi usłyszał, że ambasada takowej nie podejmie, jako że z przedstawionej relacji nie wynika, ażeby obywatelom polskim działa się krzywda wynikająca z łamania prawa.

Po godzinie, może półtorej solidarność grupy zaczęła się łamać. Rotacyjnie po dwie, cztery osoby, żeby w autokarze zawsze ktoś był wychodziły do niechcianego hotelu na obiadokolację. Po informacji rezydentki, że biuro zgadza się na rekompensatę za skutki zaistniałej sytuacji kilka osób przystało na zakwaterowanie w nowym hotelu, co pozostałych utwierdziło jedynie w przekonaniu, że muszą wytrwać.

Kierowca wyłączył silnik, a tym samym klimatyzację. Kilka następnych osób zdecydowało się na opuszczenie autokaru. Zostali tylko państwo B, których determinacja jedynie wzrosła: „na klimę nas nie wezmą”. Wobec czego kierowca oświadczył, że musi jechać na lotnisko bo inaczej zwolnią go z pracy, na co pan B. znów zadzwonił do ambasady alarmując „zostaliśmy porwani przez kierowcę, który

 nas wiezie w nieznanym kierunku…”.

Dalszy przebieg wydarzeń znam z relacji, jako że czekały mnie obowiązki wynikające z przyjęcia kolejnej grupy. Otóż państwo B. wożeni byli ładnych parę godzin między lotniskiem a różnymi hotelami w Szarm el-Szejk, aż ostatecznie późno w nocy trafili do SWOJEGO hotelu. Tu usłyszeli przeprosiny, że to naprawdę na skutek pożałowania godnej pomyłki ani dla nich ani dla innych nie ma wolnych pokojów, ale od następnego dnia jeden pokój się zwalnia. Kilka godzin do świtu przedrzemali na kanapie w recepcji po czym poszli na śniadanie.

Całej sprawy zapewne dałoby się uniknąć gdyby informacja o zamianie hotelu przekazana została z wyprzedzeniem. Byłby czas na przeanalizowanie za i przeciw, nie byłoby nerwowych działań pod presją czasu, a biuro od razu powinno było zaoferować rekompensatę. Nagła wiadomość podziałała jak grom z jasnego nieba i wskrzesiła iskrę spontanicznego buntu. Nikt nie lubi jak znienacka stawiany jest pod ścianą.

 

Następny wpis Kładę areszt na autokar (Grecja, Albania)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *