CZTERDZIESTU WĄSATYCH DRUZÓW
Z blokadą drogi przyszło zmierzyć się raz jeszcze pewnego wrześniowego dnia 2019 r. w Izraelu. Zorganizowana została przez druzów kilka kilometrów przed przejściem granicznym z Jordanią na moście Szejka Husajna nad rzeką Jordan, nieopodal miasta Bet She’an.
Druzowie to wywodząca się z islamu wspólnota wyznaniowa zamieszkująca pogranicze izraelsko-syryjsko-libańskie na Wzgórzach Golan i pasmo Gór Karmel koło Hajfy w Izraelu. Druzowie izraelscy nie mogą odwiedzać pobratymców w Syrii i Libanie ponieważ Izrael nie ma układów pokojowych z tymi krajami, wobec czego granice są zamknięte. Działa to, oczywiście, w obie strony.
Druzem nie można zostać, druzem trzeba się urodzić, wobec czego żenią się tylko miedzy sobą. Polscy żołnierze z batalionu Polbatt, będącego częścią międzynarodowych sił rozjemczych ONZ, którzy stacjonowali przez 35 lat na Wzgórzach Golan prowadzili swego rodzaju biuro pośrednictwa matrymonialnego konwojując druzyjskich singli obojga płci przez granicę.
Tym razem druzowie z Izraela postanowili wesprzeć w sytuacji nagłego bezpośredniego zagrożenia pobratymców w Syrii. Mogli to zrobić tylko jadąc naokoło przez Jordanię, ale nie otrzymali pozwolenia od władz swego kraju. W proteście zablokowali dojazd do granicy.
Czasami, jadąc fakultatywnie na Golan, ledwo uświadczy się jednego czy dwóch wąsatych chłopa w białych czapeczkach i luźnych, czarnych koszulach tudzież szerokich szarawarach po kolana, a tu proszę czterdziestu, chciałoby się rzec oryginalnych, jegomościów. Atrakcja turystyczna sama w sobie, gdyby nie „drobiazg”, że przyjechali blokować drogę autokarem, notabene druzyjskiej firmy przewozowej Osafia. Argumenty, że my turyści tylko na granicę, że potem program w Jordanii były oczywiście niczym groch rzucany o ścianę. Różnica jedynie taka, że tu stroną negocjacyjną byli
policjanci zabezpieczający kolejkę oczekujących po obu stronach blokady,
do których druzowie odsyłali takich jak my.
Po półtorej godzinie wyczekiwania
odpuszczą? nie odpuszczą?
zawróciliśmy z blokady kierując się na przejście graniczne na moście Allenby’ego na Jordanie koło Jerycha. Dalsza zwłoka niosła ryzyko niezrealizowania jordańskiej części programu, czyli zwiedzania imponujących rozległością ruin starożytnego miasta Dżerasz,
z unikatowym w całym rzymskim imperium owalnym forum.
Niezbędne było ponadto przyzwolenie kontrahenta jako, że wyjazdowa opłata graniczna z Izraela jest na Allenbym półtora raza droższa niż na blokowanym przejściu na moście Szejka Husajna.
Kiedy się czeka najgorsze jest nie to, że się czeka, tylko że nie wiadomo jak długo przyjdzie czekać. I nic nie można zrobić żeby czekanie skrócić. Turyści oczekują od pilota, że w sytuacjach awaryjnych ten będzie starał się zrobić wszystko co możliwe aby sytuację ratować. Pilot musi przekonać przede wszystkim malkontentów, że tak właśnie postępuje, a co bardziej porywczych odwieść od pomysłów skazanych na porażkę.
Duży sukces jeżeli tak się uda, ale nie zawsze jest to możliwe. Jeżeli się nie uda to zawsze znajdzie się ktoś chętny, kto sięgnie po władzę, bo przecież właśnie upadła i leży na bruku. Ale o tym w następnej części niniejszej opowieści…
… Kierowca nas wiezie w nieznanym kierunku Egipt – ale mogło wydarzyć się gdziekolwiek.